poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Światowy Dzień Książki

Zapominalskim przypominam, że dziś jest Światowy Dzień Książki. Mamy jeszcze niecałe trzy godziny na świętowanie. Czytajmy więc.

środa, 4 kwietnia 2012

Zimne Brzegi - Nastaje Świt

Dziś będzie o jednym z moich ulubionych rosyjskojęzycznych pisarzy, Sergieju Łukjanienko. Ten niezwykle płodny autor w Polsce jest on znany głównie z cyklu Patroli. Właśnie od "Dziennego patrolu" zaczęłam moją przygodę z Łukjanienką.
Zdecydowałam się na początek napisać o dylogii "Zimne Brzegi" i "Nastaje Świt". Muszę przyznać, że u tego autora zadziwia mnie umiejętność interesującego przedstawienia motywu podróży chłopca i mężczyzny. Mamy więc złodzieja Ilmara, chłopca Markusa i podróż, najpierw na zesłanie do kopalni a potem... a potem robi się coraz ciekawiej. Trudno napisać coś więcej o fabule książki żeby nie zrobić spoilera. Musi więc wystarczyć stwierdzenie, że jest romans, są przygody, dzieje się dużo, a akcja trzyma w napięciu. Biedni bohaterowie, nie mają chwili oddechu.
W przeciwieństwie do Patroli, Łukjanienko osadził akcję w alternatywnej rzeczywistości, w której na Ziemi praktycznie nie ma żelaza, a Jezus zginął podczas rzezi niewiniątek. Otrzymujemy niezwykły steampunkowy świat. Z powodu braku żelaza, technika znajduje się mniej więcej na etapie wynalezienia maszyny parowej, a broń wytwarza się między innymi z brązu.
Trudno mi było określić w którym wieku dzieję się akcja "Zimnych brzegów". Jako jedną z podpowiedzi wyłapałam informację, że w tym świecie Napoleon zginął pod Borodino. W związku z tym założyłam, że jesteśmy gdzieś w II połowie XX wieku. Tym większe wrażenie robi fakt, iż za szczytowe osiągniecie techniki uznawany jest szybowiec wykonany z płótna.
Zupełnie inaczej przedstawia się również sytuacja geopolityczna. Istnieją ogromne, potężne państwa, a Europa nie jest jest podzielona na państwa narodowe. Nie ma również znanego nam chrześcijaństwa. Wszak nie było Jezusa. Zamiast niego mamy wybranych przez Boga ludzi, Zbawiciela i Siostrę. Mamy również dwa kościoły. Mają one wspólnego zwierzchnika a jakże, w Rzymie. Oficjalnie darzą się miłością i szacunkiem, nieoficjalnie cóż, jest jak to zwykle bywa w takich przypadkach.
Jest jeszcze jeden element tworzący ten świat, Słowo. Może być słabsze albo silniejsze. Nie, Słowem nie da się przekląć czy zaczarować. Dzięki Słowu można coś ukryć albo przechować, ale też jeżeli właściciel Słowa umrze nie przekazując go dalej, wszystko co na nim ma przepadnie.
Jedną z niewątpliwych zalet "Zimnych brzegów" są postaci. To prawdziwi ludzie z krwi i kości, każdy ma swoją historię, nad którą nie da się przejść obojętnie. Takiego Jeana Bagdadzkiego chciałoby się poznać i posłuchać co jeszcze ma do powiedzenia.
Podsumowując, to jedna z ciekawszych książek tego gatunku, jakie czytałam. Jak pisałam, motyw podróży pojawia się często w książkach Łukjanienki. Uważam, że o klasie tego autora świadczy to, że za każdym razem czytać, mimo tej powtarzalności.

poniedziałek, 26 marca 2012

Ars

Zamykają kino Ars w Krakowie. Po Wandzie, Uciesze i Warszawie odchodzi kolejne kino z duszą. Jest mi smutno, nie chcę.

Emily Maguire "Ujarzmić bestię"


Dziś będzie o "Ujarzmić bestię" Emily Maguire. Miałam nie pisać o tej książce, szczerze mówiąc po przeczytaniu chciałam jak najszybciej zapomnieć, że miałam ją w rękach. Nie dlatego, że jest zła. Jest napisana całkiem sprawnie, ale nie powala na kolana ani nie powoduje zmiany spojrzenia na życie. A mam wrażenie, że zamysł autorki był inny. Książka miała wstrząsnąć.

Wstrząsnąć mną miała historia czternastoletniej Sary Clarke uwiedzionej przez swojego nauczyciela. To wydarzenie  stało się katalizatorem wydarzeń w książce. Romans z panem Carrem spowodował daleko idące zmiany w życiu Sary. Bohaterka, po porzuceniu przez kochanka, rzuca się w wir przygód erotycznych. Podświadomie w każdym mężczyźnie szuka pana Carra. Jednocześnie odrzuca uczucie, jakim darzy ją jej najlepszy przyjaciel.
Fabuła obejmuje kilka lat, do momentu skończenia przez bohaterkę edukacji. Akcja składa się w momentów przed pójściem do łóżka, w takcie i po. Czasem bywa okraszona refleksjami bohaterki, jak choćby taka, że nie jet puszczalską, bo przecież nie idzie z każdym, tylko z takim, który nie spodziewa się, że zwróci na niego uwagę (trzeba przyznać, że jest w tym jakaś pokrętna logika), tudzież wywodami, że w "Dumie i uprzedzeniu" zawarte są aluzje do seksu oralnego.
Niestety, pseudo oryginalne przemyślenia, wulgarność języka i opisy bezsensownej brutalności przysłoniły mi poruszany w książce problem i powodowały, że kilka razy miałam ochotę przerwać czytanie i już więcej do niej nie wracać. Pod koniec, kiedy obserwujemy rozpad osobowości Sary, jest nieco ciekawiej. Jednak  zamiast myśleć o zawiłościach jej psychiki, zastanawiałam się czemu widoczny przecież proces degradacji jej osobowości, nie wywołał reakcji rodziny i przyjaciół? Wydaje mi się, że książka byłaby ciekawsza gdyby autorka poruszyła problem relacji w rodzinie Sary, a nie zamknęła go kliku akapitach.
"Ujarzmić bestię" nie jest książką złą, lecz zbyt często jest przegadana, a postaci opisywane jako inteligentne i rozsądne zachowują bezmyślnie. Żadnemu z bohaterów nie udało się wzbudzić mojej sympatii
Podsumowując, z powodu poważnej, trudnej tematyki nie nadaje się na czytadełko na wakacje (chyba że ktoś ma zapędy masochistyczne). Takie tematy powinny być poruszane, powinny powstawać książki, które wstrząsają i zmuszają do przemyśleń. Jednak, moim zdaniem, w lepszych książkach.

Gail Carriger "Bezduszna" - od początku

Odgrzebałam, że miałam bloga o książkach. A ostatni post był sprzed pół roku. Postanowiłam zacząć jeszcze raz. Jeszcze raz wrzucę dwie w miarę wartościowe recenzje. I będę pisała regularnie. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Długo zastanawiałam się jaką książkę powinnam zrecenzować na początek. W końcu zdecydowałam się na "Bezduszną" Gail Carriger. Opis wydawnictwa nie zachwycił mnie, no bo wilkołaki i wampiry jako członkowie społeczeństwa wiktoriańskiej Anglii? Nie jestem fanką tego okresu, a w epoce po "Zmierzchu" do wszystkiego wilkołaczo-wampirycznego trzeba podchodzić z dłuuugim kijem. A szkoda, bo lubię. Wilkołaki i wampiry.
Książka mnie zaskoczyła, bardzo szybko wsiąkłam w klimat i polubiłam postaci. Bohaterka, Alexia Tarabotti ma dwadzieścia sześć lat i jest starą panną. Nic zresztą dziwnego, jest to osoba niezależna,  inteligentna, mająca własne zdanie i niewachająca się go wyrażać. No i te włoskie korzenie. Jednak bohaterka nie przejmuje się tym i patrzy z dystansem na otaczający ją świat. Być może wynika to z tego, że dziewczyna nie ma duszy. Dzięki jej dotykowi wilkołaki i wampiry na chwile znów stają się ludźmi. Oryginalne, prawda?
Jednak poza ciekawym pomysłem na paranormalność (czy może ultrnaturalność?)głównej bohaterki książka ta ma mnóstwo innych zalet. Pozostałe postaci również są wyraziste i zapadają w pamięć, zarówno Lord Maccon (tak, to porządny Szkot jest), jak i do bólu mieszczańska rodzina Alexii.
Pani Carriger umiejętnie pokazuje zamożne warstwy społeczeństwa angielskiego epoki wiktoriańskiej. Robi to z wielkim poczuciem humoru - wielokrotnie parskałam śmiechem czytając opisy spotkań towarzyskich czy rozmowy przy stole w domu głównej bohaterki. Również wilkołaki i wampiry są bardzo wiktoriańskie. Bo kto to widział żeby wampir zapraszał pannę na kolację i wypuszczał nienadgryzioną? Albo wilkołak grzecznie wypełniający papierki. Jednak nie ma tak dobrze, zwyczaje ludzkie i wilkołacze różnią się od siebie na tyle, że dochodzi z ich powodu do różnych prześmiesznych sytuacji.
Humor jest zdecydowanie mocną stroną tej książki. Podobnie jak przedstawianie świata. Trzeba powiedzieć, że opisy zajmują w książce dużo miejsca. Dzięki nim mogłam dokładnie wyobrazić sobie stroje i wnętrza.
Trzeba dodać, że w "Bezdusznej" dużo się dzieje. Intryga (kto produkuje "nieautoryzowane" wampiry?) jest poprowadzona sprawnie i dynamicznie. Ładnie przeplata się ze wstawkami obyczajowymi. Choć sama domyśliłam się rozwiązania sprawy dość wcześnie, sposób, w jaki zostało napisane powoduje, że nie czuję niedosytu.
"Bezduszna" zaintrygowała mnie na tyle, że sięgnęłam po kolejne części przygód Alexii w oryginale. Cała seria ma zdecydowanie to coś. Szczerze polecam wszystkim zmęczonym kolejnymi klonami "Zmierzchu".
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Prószyński i Ska.

A teraz kilka słów od recenzentki. Wyszło jak dawno nie pisałam tekstu pozazawodowego. Strasznie się namęczyłam nad tą króciutką recenzją. A tyle rzeczy, które jeszcze mogłabym napisać o tej książce kłębi mi  się w głowie. Mam nadzieję, że nie jest tak źle, jak mi się wydaje że jest. Obiecuję pracować nad sobą, następne teksty będą lepsze i mam nadzieję, że ich napisanie przyjdzie mi łatwiej.