poniedziałek, 26 marca 2012

Ars

Zamykają kino Ars w Krakowie. Po Wandzie, Uciesze i Warszawie odchodzi kolejne kino z duszą. Jest mi smutno, nie chcę.

Emily Maguire "Ujarzmić bestię"


Dziś będzie o "Ujarzmić bestię" Emily Maguire. Miałam nie pisać o tej książce, szczerze mówiąc po przeczytaniu chciałam jak najszybciej zapomnieć, że miałam ją w rękach. Nie dlatego, że jest zła. Jest napisana całkiem sprawnie, ale nie powala na kolana ani nie powoduje zmiany spojrzenia na życie. A mam wrażenie, że zamysł autorki był inny. Książka miała wstrząsnąć.

Wstrząsnąć mną miała historia czternastoletniej Sary Clarke uwiedzionej przez swojego nauczyciela. To wydarzenie  stało się katalizatorem wydarzeń w książce. Romans z panem Carrem spowodował daleko idące zmiany w życiu Sary. Bohaterka, po porzuceniu przez kochanka, rzuca się w wir przygód erotycznych. Podświadomie w każdym mężczyźnie szuka pana Carra. Jednocześnie odrzuca uczucie, jakim darzy ją jej najlepszy przyjaciel.
Fabuła obejmuje kilka lat, do momentu skończenia przez bohaterkę edukacji. Akcja składa się w momentów przed pójściem do łóżka, w takcie i po. Czasem bywa okraszona refleksjami bohaterki, jak choćby taka, że nie jet puszczalską, bo przecież nie idzie z każdym, tylko z takim, który nie spodziewa się, że zwróci na niego uwagę (trzeba przyznać, że jest w tym jakaś pokrętna logika), tudzież wywodami, że w "Dumie i uprzedzeniu" zawarte są aluzje do seksu oralnego.
Niestety, pseudo oryginalne przemyślenia, wulgarność języka i opisy bezsensownej brutalności przysłoniły mi poruszany w książce problem i powodowały, że kilka razy miałam ochotę przerwać czytanie i już więcej do niej nie wracać. Pod koniec, kiedy obserwujemy rozpad osobowości Sary, jest nieco ciekawiej. Jednak  zamiast myśleć o zawiłościach jej psychiki, zastanawiałam się czemu widoczny przecież proces degradacji jej osobowości, nie wywołał reakcji rodziny i przyjaciół? Wydaje mi się, że książka byłaby ciekawsza gdyby autorka poruszyła problem relacji w rodzinie Sary, a nie zamknęła go kliku akapitach.
"Ujarzmić bestię" nie jest książką złą, lecz zbyt często jest przegadana, a postaci opisywane jako inteligentne i rozsądne zachowują bezmyślnie. Żadnemu z bohaterów nie udało się wzbudzić mojej sympatii
Podsumowując, z powodu poważnej, trudnej tematyki nie nadaje się na czytadełko na wakacje (chyba że ktoś ma zapędy masochistyczne). Takie tematy powinny być poruszane, powinny powstawać książki, które wstrząsają i zmuszają do przemyśleń. Jednak, moim zdaniem, w lepszych książkach.

Gail Carriger "Bezduszna" - od początku

Odgrzebałam, że miałam bloga o książkach. A ostatni post był sprzed pół roku. Postanowiłam zacząć jeszcze raz. Jeszcze raz wrzucę dwie w miarę wartościowe recenzje. I będę pisała regularnie. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Długo zastanawiałam się jaką książkę powinnam zrecenzować na początek. W końcu zdecydowałam się na "Bezduszną" Gail Carriger. Opis wydawnictwa nie zachwycił mnie, no bo wilkołaki i wampiry jako członkowie społeczeństwa wiktoriańskiej Anglii? Nie jestem fanką tego okresu, a w epoce po "Zmierzchu" do wszystkiego wilkołaczo-wampirycznego trzeba podchodzić z dłuuugim kijem. A szkoda, bo lubię. Wilkołaki i wampiry.
Książka mnie zaskoczyła, bardzo szybko wsiąkłam w klimat i polubiłam postaci. Bohaterka, Alexia Tarabotti ma dwadzieścia sześć lat i jest starą panną. Nic zresztą dziwnego, jest to osoba niezależna,  inteligentna, mająca własne zdanie i niewachająca się go wyrażać. No i te włoskie korzenie. Jednak bohaterka nie przejmuje się tym i patrzy z dystansem na otaczający ją świat. Być może wynika to z tego, że dziewczyna nie ma duszy. Dzięki jej dotykowi wilkołaki i wampiry na chwile znów stają się ludźmi. Oryginalne, prawda?
Jednak poza ciekawym pomysłem na paranormalność (czy może ultrnaturalność?)głównej bohaterki książka ta ma mnóstwo innych zalet. Pozostałe postaci również są wyraziste i zapadają w pamięć, zarówno Lord Maccon (tak, to porządny Szkot jest), jak i do bólu mieszczańska rodzina Alexii.
Pani Carriger umiejętnie pokazuje zamożne warstwy społeczeństwa angielskiego epoki wiktoriańskiej. Robi to z wielkim poczuciem humoru - wielokrotnie parskałam śmiechem czytając opisy spotkań towarzyskich czy rozmowy przy stole w domu głównej bohaterki. Również wilkołaki i wampiry są bardzo wiktoriańskie. Bo kto to widział żeby wampir zapraszał pannę na kolację i wypuszczał nienadgryzioną? Albo wilkołak grzecznie wypełniający papierki. Jednak nie ma tak dobrze, zwyczaje ludzkie i wilkołacze różnią się od siebie na tyle, że dochodzi z ich powodu do różnych prześmiesznych sytuacji.
Humor jest zdecydowanie mocną stroną tej książki. Podobnie jak przedstawianie świata. Trzeba powiedzieć, że opisy zajmują w książce dużo miejsca. Dzięki nim mogłam dokładnie wyobrazić sobie stroje i wnętrza.
Trzeba dodać, że w "Bezdusznej" dużo się dzieje. Intryga (kto produkuje "nieautoryzowane" wampiry?) jest poprowadzona sprawnie i dynamicznie. Ładnie przeplata się ze wstawkami obyczajowymi. Choć sama domyśliłam się rozwiązania sprawy dość wcześnie, sposób, w jaki zostało napisane powoduje, że nie czuję niedosytu.
"Bezduszna" zaintrygowała mnie na tyle, że sięgnęłam po kolejne części przygód Alexii w oryginale. Cała seria ma zdecydowanie to coś. Szczerze polecam wszystkim zmęczonym kolejnymi klonami "Zmierzchu".
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa Prószyński i Ska.

A teraz kilka słów od recenzentki. Wyszło jak dawno nie pisałam tekstu pozazawodowego. Strasznie się namęczyłam nad tą króciutką recenzją. A tyle rzeczy, które jeszcze mogłabym napisać o tej książce kłębi mi  się w głowie. Mam nadzieję, że nie jest tak źle, jak mi się wydaje że jest. Obiecuję pracować nad sobą, następne teksty będą lepsze i mam nadzieję, że ich napisanie przyjdzie mi łatwiej.